Osiemdziesiąt dziewięć lat temu skończyła się prohibicja alkoholowa. Nie tylko zniszczyła miliony rodzin i życie, ale także doprowadziła do powstania jednych z największych i najstraszniejszych karteli mafijnych w historii. Mniej znany jest jednak fakt, że zapoczątkowała również wojnę z narkotykami, którą obserwujemy do dziś.
Johann Hari opisał początek wojny z narkotykami w swojej książce “W pogoni za krzykiem”bardzo ładnie, a jedną z kluczowych postaci jest Harry Anslinger, który w 1930 roku został komisarzem Federalnego Biura ds. Narkotyków Departamentu Skarbu USA. W niedawnym podcast, Hari opisuje Anslingera jako “najgorszego człowieka, którego nikt nie zna”. Przejął Biuro na skraju końca prohibicji alkoholowej. Szybko zdał sobie sprawę, że bez alkoholu jako wroga numer jeden, potrzebował nowego celu, aby uzasadnić istnienie swojej pracy i zapewnić ciągły przepływ funduszy dla swojej agencji. Według Hariego, zaczął naciskać na wojnę z heroiną i kokainą, ale zdał sobie sprawę, że zbyt mało osób spożywa te produkty, aby uzasadnić ogromne ilości pieniędzy płynące do jego agencji. Tak więc jego “zły” plan polegał na rozpoczęciu wojny z marihuaną. To ‘idealnie’ pasowało do jego rasistowskich poglądów na temat segregacji rasowej i mógł wziąć na celownik czarnoskórych i muzykę jazzową. Ponadto nienawidził osób uzależnionych (z jego punktu widzenia) od jakichkolwiek substancji. Brakowało strasznej historii, aby rozpocząć wojnę z marihuaną.
Kiedy więc usłyszał o brutalnym morderstwie siekierą, wiedział, że to właśnie na ten moment czekał. Victor Licata zamordował swoją rodzinę siekierą. Chociaż lekarze stwierdzili, że cierpi na schizofrenię, jego… obwiniano spożycie konopi.
W końcu Anslinger miał swoją idealną historię, twierdząc podczas przesłuchania w Kongresie: “Niektórzy ludzie wpadają w szał, stają się chwilowo nieodpowiedzialni i mogą popełniać brutalne przestępstwa”. To był początek zakrojonej na szeroką skalę kampanii antymarihuanowej (w tym, według Laury Smith, zaczęto używać terminu „marihuana”, aby brzmiało to bardziej meksykańsko) i doprowadziło do prohibicji marihuany, która jest przyczyną setek tysięcy zgonów i zniszczyła miliony istnień ludzkich.
Dlaczego jest to istotne dla świata waporyzacji? Odpowiedź jest prosta: polityka nadal działa w bardzo podobny sposób. Oto cztery powody:
- Prohibicja zabija
Jeśli decydenci powinni wyciągnąć z historii jakąś lekcję, to taką, że prohibicja nie działa. Prohibicja alkoholowa w USA była kompletną katastrofą, prowadząc do wzrostu spożycia alkoholu i jego niebezpiecznej konsumpcji oraz tworzenia ogromnych, śmiercionośnych karteli przestępczych. Wojna z narkotykami na całym świecie to kompletna porażka i często prowadzi do kontrproduktywnych działań. Prohibicja zrujnowała miliony istnień ludzkich w USA, a wojna z narkotykami niemal doprowadziła do upadku całych krajów. Zakazując produktów, popyt nie znika, ale dostawcy zmieniają się z oficjalnych firm w podmioty działające na czarnym rynku. Może to brzmieć zbyt uproszczone, ale jest to… fakt historyczny. Dlatego można założyć, że wojna z wapowaniem przyniesie podobne rezultaty. Zakaz, a nawet ograniczenie wapowania i nikotyny dla dorosłych, wzmocni działalność czarnego rynku i zwiększy konsumpcję już zakazanych produktów.
- Biurokracje nigdy nie osiągają swoich celów
Historia z Biura Narkotykowego doskonale opisuje koncepcję “rozrost misji“Agencje rządowe, ale także wiele organizacji pozarządowych, nigdy nie wygrywają – niezależnie od celu. Po zakończeniu prohibicji alkoholowej nie powiedziały: “cóż, nie jesteśmy już potrzebni, więc zrezygnujmy z wygodnej posady i emerytury” – zaczęły szukać nowych celów. W tym przypadku były to konopie indyjskie. Jeśli chodzi o kompleks antynikotynowy, to są nim waporyzacja i nikotyna. Zamiast świętować spadek liczby palaczy i znacznie mniejszą liczbę zgonów, wiele rządów, agencji zdrowia publicznego i aktywistów antynikotynowych szukało nowych wrogów. Postanowili obarczyć winą waporyzację i nikotynę w ogóle, w rezultacie czego walka z paleniem stopniowo przekształciła się w walkę z nikotyną.
- Wojna z narkotykami oznacza również wojnę z nauką
Aby prowadzić wojnę z daną substancją, agencje rządowe i organizacje pozarządowe potrzebują poparcia opinii publicznej, a jak pokazuje historia, dla niektórych jest ono ważniejsze niż fakty naukowe. Klasycznym przykładem są wczesne lata filmów i plakatów antymarihuanowych, które twierdziły, że marihuana nas oszalała. Oto przykład:
“Ostateczny koniec nałogowca marihuany: beznadziejne szaleństwo”. Takie stwierdzenie nie ma nic wspólnego z naukową rzeczywistością, ale społeczeństwo zostało zasypane makabrycznymi historiami, aby podtrzymać swój sprzeciw wobec marihuany.
Można słusznie twierdzić, że dostrzegamy podobieństwa do przeciwników wapowania. Ponad trzy lata po “epidemii” EVALI (rzekomych szkód zdrowotnych przypisywanych wapowaniu) wciąż czytamy artykuły w gazetach lub słyszymy polityków twierdzących, że wapowanie zabija ludzi – mimo że to twierdzenie było… obalony wiele razy.
Inną konsekwencją tego uprzedzenia jest to, że nauka staje się jednostronna, a potencjalne korzyści są pomijane. recenzja Spośród 755 studiów przypadku dotyczących ogólnych skutków wapowania stwierdzono, że tylko 37 “spełnia precyzyjne kryteria jakości naukowej”. To uprzedzenie pogłębia fakt, że badania te są często wykorzystywane do uzasadniania polityki dotyczącej wapowania.
Wojna z wapowaniem i nikotyną zniechęca również ludzi do porzucania papierosów. To negatywnie wpłynie na zdrowie publiczne. Co więcej, wiele osób niepotrzebnie będzie nadal palić. Wąskie granice badań naukowych nad nikotyną pozbawią nas potencjalnych innowacji, a być może nawet metod leczenia wielu chorób. Ostatnio byliśmy świadkami skutków dezinformacji i propagandy antynaukowej w szczytowym momencie, gdzie… The Guardian poinformował, że australijski lekarz dał swojemu synowi papierosy, aby ten rzucił palenie.
- Ideologia korumpuje instytucje publiczne
Milton Friedman powiedział kiedyś, że “nic nie jest tak trwałe, jak tymczasowy program rządowy” i myślę, że słusznie można przyznać mu rację w tej ocenie. Nawet gdy fakty się zmieniają, politycy i instytucje publiczne rzadko zmieniają swoje zdanie lub podejście. Wojna z narkotykami jest tego doskonałym przykładem. Nie możemy nawet utrzymać narkotyków z dala od więzień, ale mimo to wielu polityków uważa, że można je utrzymać z dala od całego kraju, a nawet kontynentu, co jest niemożliwe. Ale może być jeszcze gorzej: niektórzy nie tylko nie zmieniają swojego podejścia, gdy pojawiają się nowe dowody naukowe lub rzeczywiste, ale czasami wręcz próbują je zatuszować. Jednym z najgorszych przykładów jest jedno z najbardziej obszernych badań na temat globalnego używania kokainy, przeprowadzone przez WHO w 1995 roku. Badanie to nie zgadzało się z każdym aspektem amerykańskiej wojny z narkotykami. Stwierdzono w nim: “Wzrost liczby wdrażanych rozwiązań, takich jak programy edukacyjne, terapeutyczne i rehabilitacyjne, stanowi pożądaną przeciwwagę dla nadmiernego polegania na organach ścigania”. Co stało się z badaniem? Według Ben Goldacre, zostało ono wycofane, ponieważ Stany Zjednoczone zagroziły WHO wstrzymaniem finansowania, jeśli opublikują badanie (które później wyciekło).
Jeśli chodzi o wapowanie, obserwujemy podobny trend w przypadku WHO. Jej podejście jest przesiąknięte stronniczym, antywapowym straszeniem i fałszywymi twierdzeniami za każdym razem, gdy porusza ten temat. Zamiast skupić się na najważniejszym celu, jakim jest ograniczenie palenia, WHO atakuje wapowanie, najskuteczniejsze narzędzie wspomagające rzucanie palenia na świecie. Uważają, że ważniejsze jest podążanie za ograniczonym podejściem ‘rzuć albo giń’, nagłaśnianym przez miliarderów sponsorujących WHO, takich jak Mike Bloomberg. WHO systematycznie ignoruje bogactwo dowodów naukowych wskazujących na korzyści płynące z wapowania, nie wspominając o doświadczeniach z pierwszej ręki milionów waperów.
Jedna odpowiedź